Urząd czynny:
Poniedziałek, wtorek, czwartek: 7:30-15:30
środa: 7:30-16:30
piątek: 7:30-14:30
Powstanie Styczniowe w Żychlinie

POCZĄTEK POWSTANIA STYCZNIOWEGO W ŻYCHLINIE
wg listów Burmistrza Żychlina Stanisława Tańskiego
Czwartkowy wieczór 22 stycznia 1863 roku. Do oberży[1] na żychlińskim Rynku prowadzonej przez Ludwika Stankiewicza (obecny adres ul. Narutowicza 1) zaczęli schodzić się uzbrojeni ludzie. Broń była różna: pistolety, kindżały. Kto co miał. Byli to głównie oficjaliści (różnej klasy jak zanotował Burmistrz Tański) z okolicznych cukrowni: z Budzynia, Dobrzelina, Oporowa, Sannik. Ludzi było dużo. Niektórzy byli znani Burmistrzowi. Był tam m.in. Jan Zawadzki kasjer z Cukrowni Dobrzelin, Ignacy Kurkowski z Cukrowni Walentynów. Jest wysoce prawdopodobne, że byli wśród nich ludzie z oddziału Kazimierza Mielęckiego. Zebrał on w lasach gąbińskich duży oddział. Jego brat Seweryn był administratorem majątku w Trębkach, co za pewne ułatwiało działanie. Dwóch ze zgromadzonych w oberży ludzi udało się do domu Burmistrza Stanisława Tańskiego, który mieszkał na Rynku w jednym z murowanych domów należących do właściciela miasta (obecnie Plac 29 Listopada 26). Powiedzieli mu, że każda jego czynność przeciwna Powstaniu Narodu będzie ukarana sztyletem.
W piątek wczesnym rankiem Burmistrz wystosował zgodnie ze swym poczuciem obowiązku właściwe pismo do władz w Kutnie. Posłańcem został jego służący Szymon Pawlak. Ruszył z domu Burmistrza w stronę Kutna. Pretekstem dla jego jazdy było dotarcie do kuzyna burmistrza w Dobrzelinie. Powstańczy patrol zatrzymał jednak gońca. W nocy wokół miasta zostały rozstawione widety[2] i trudno było się prześlizgnąć niezauważonym. Jest prawdopodobne, że kiedy gromadzono się w oberży, część mężczyzn od Mielęckiego otoczyła miasto. Zatrzymany posłaniec został zaprowadzony do Naczelnika Powstania (być może był to Mielęcki.). List został znaleziony pod koszulą. W konsekwencji Burmistrz Tański został doprowadzony do Naczelnika Powstania przez kilku powstańców. Po rozmowie został zaproszony na poranną mszę do Kościoła, gdzie miał być odczytany Manifest powstańczy. Z szacunku do Burmistrza list został przejęty, a jemu samemu nic się nie stało. Tak opisał ten moment: „Uszedłszy z życiem, że rozkazów danych nie tylko nie wypełniłem, ale nawet najpierwszemu obywatelowi Mateuszowi Głogowskiemu, jako ławnikowi nadmieniłem, nawet mówiłem wyraźnie, aby usposobił tak wszystkich mieszkańców iżby żadnego udziału w powstaniu nie brali”.
Rano na nabożeństwie w żychlińskim kościele został odczytany manifest o połączeniu mieszkańców i obywateli Żychlina z Powstaniem. Proboszcz, ksiądz Walenty Kondracki im błogosławił. Kropielnicę trzymał Ksawery Roliński, dwunastoletni syn organisty Tomasza Rolińskiego (historia ta przetrwała w rodzinie Tomasza Rolińskiego.) Cały piątek powstańcy kontrolowali miasto i jego granice. Niestety pod wieczór nadeszło wojsko z Kutna. Powstańcy się wycofali, a wojsko zaaresztowało 80 osób. Przewieziono ich do więzienia do Kutna. Po śledztwie część osób uwolniono.
26 stycznia Burmistrz Tański został aresztowany w Kutnie przez Dowódcę Dońskiego Kozackiego N.31 Pułku, gdy przywiózł tam rekrutów (być może byli to ludzie zaaresztowani w piątek), za niepowiadomienie władz o sytuacji w mieście. Tymczasowym burmistrzem został mianowany kasjer miejski Adam Banachowicz. Wydaje się, że jednak miastem zarządzał Wojciech Tański, syn Stanisława Tańskiego, urzędnik z Płocka, który przybył do miasta po aresztowaniu ojca. Na dokumentach z tamtego okresu nadal znajduje się podpis Tańskiego[3]. 7 lipca Stanisława Tańskiego zwolniono z więzienia, a karą dla niego było odsunięcie od władzy. Tański miał wówczas 64 lata. Po uwolnieniu Tański pisał pisma do Gubernatora Cywilnego Guberni Warszawskiej dowodzące jego niewinności. Pierwszy list datowany jest 23 lipca. Listy te stały się źródłem informacji jak wyglądał pierwszy dzień Powstania w Żychlinie. Stanisław Tański zmarł w 1868 roku w Płocku.
Stanisław Tański był burmistrzem od 1855 roku. Mieszkańcy Żychlina byli nim zachwyceni, zdobył ich szacunek. Objął władzę w mieście po Janie Chmielińskim, pijaku i awanturniku. Był tak dobrym gospodarzem, że żychlinianie napisali do władz list pochwalny z prośbą, aby go od nich nie zabierano.
[1] Budynek oberży był wówczas większy. Od strony Rynku była oberża, a od strony Narutowicza część hotelowa. W latach 30tych XX wieku budynek został skrócony, gdyż zasłaniał wlot ul. Narutowicza na Rynek.
[2] Wideta- dawniej: warta, pikieta, straż; czujka, czata, wedeta. Źródło SJP
[3] W tamtych czasach w podpisie umieszczano tylko nazwisko. Brak imienia utrudnia rozszyfrowanie, kto rzeczywiście podpisał dokument. Jednakże z treści pism Stanisława Tańskiego do władz można wnioskować, że to Wojciech podpisywał żychlińskie dokumenty.



Autor tekstu i ilustracji : Elżbieta Słabik